(…) tak jak Syn Człowieczy, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie jako okup za wielu. (Mt 20,28)
ὥσπερ ὁ υἱὸς τοῦ ἀνθρώπου οὐκ ἦλθεν διακονηθῆναι, ἀλλὰ διακονῆσαι, καὶ δοῦναι τὴν ψυχὴν αὐτοῦ λύτρον ἀντὶ πολλῶν.
sicut Filius hominis non venit ministrari sed ministrare et dare animam suam redemptionem pro multis.
Jakoś dziwnym trafem słyszałem nie raz, nie dwa razy, jak pewien ksiądz w różnym czasie i w różnych miejscach, cytując ten fragment zawsze fatalnie się przejęzyczył: “Syn Człowieczy nie przyszedł, aby służyć …” – ot, taka kanciasta projekcja XD. Jak mam wydumane mniemanie o sobie, to przecież normalne, że moje miejsce jest blisko króla, a służba zajmie się swoją robotą.
A przecież moja godność nie bierze się z tego, jaką spełniam funkcję. Mogę porównywać się tylko z Nim.
