Lud, który siedział w ciemności, ujrzał światło wielkie, i mieszkańcom cienistej krainy śmierci wzeszło światło. (Mt 4,16)
ὁ λαὸς ὁ καθήμενος ἐν σκοτίᾳ φῶς εἶδεν μέγα, καὶ τοῖς καθημένοις ἐν χώρᾳ καὶ σκιᾷ θανάτου φῶς ἀνέτειλεν αὐτοῖς.
populus, qui sedebat in tenebris, vidit lucem magnam: et sedentibus in regione umbræ mortis, lux orta est eis.
Tym światłem jest Chrystus Pan. Jezus zaczyna misję od tzw. “dziur zabitych deskami”, od ludzi, którzy “w mroku i cieniu śmierci mieszkają”. On, Wcielone Słowo Boga, wnosi sens, zrozumienie, rozjaśnia mroczne miejsca, sytuacje, i myśli człowieka. Jego światło, niczym woda, obmywa z posępnej ciemności zamroczone ludzkie twarze, rozpogadza zasmucone serca, oświetla drogę i wskazuje kierunek do celu.
Jestem pod wrażeniem testamentu duchowego, zmarłego tydzień temu, papieża emeryta Benedykta XVI. U kresu życia stwierdza: “Od sześćdziesięciu lat towarzyszę drodze teologii, zwłaszcza biblistyki, i widziałem, jak wraz ze zmieniającymi się pokoleniami upadają pozornie niewzruszone tezy, które okazywały się jedynie hipotezami: pokolenie liberałów, egzystencjalistów, marksistów. Widziałem i widzę, jak z plątaniny hipotez wyłoniła się i na nowo wyłania racjonalność wiary. Jezus Chrystus jest naprawdę Drogą, Prawdą i Życiem – a Kościół, przy wszystkich swoich niedoskonałościach, jest naprawdę Jego Ciałem”.
Przecież sam Jezus mówi: “Ja jestem Światłem świata. Kto za Mną idzie, nie będzie chodził w ciemności, ale będzie miał światło życia“.
Przyjmijmy to zaproszenie do światła.
