Dzisiaj mamy kryminał. Gdzie jest tu miejsce na dobre wiadomości? Głowa Jana Chrzciciela wydaje się być zbyt wysoką ceną za decyzje podjęte w pijanej głowie Heroda, miotanej namiętnościami. Choć dziś trudniej jest z tańcem, to jednak powyższa historia może nas ostrzec przed nadmiarem alkoholu wypijanego nie tylko latem, przed zwodniczą siłą nieopanowanych namiętności i przed płaceniem wysokich i niepotrzebnych kosztów za najzwyklejszą nierozwagę.
I nie uczynił tam dzieł mocy wiele z powodu niewiary ich. (Mt 13,58)
καὶ οὐκ ἐποίησεν ἐκεῖ δυνάμεις πολλὰς διὰ τὴν ἀπιστίαν αὐτῶν.
Niewiara nie jest tylko zwykłym wątpieniem. Tak jak wiara nie jest tylko samym intelektualnym przekonaniem co do prawd wiary. Jest odrzuceniem, nieprzyjęciem Osoby. Tak się stało w Nazarecie według relacji św. Łukasza (zob. Łk 4,29). Tu jest przeszkoda dla Bożego działania. Znaki i cuda nie dzieją się “samoistnie”. Bóg zawsze zaprasza do współpracy, do zaangażowania się choćby przez jeden akt modlitwy, do przylgnięcia do Jego serca, do posłuchania co ma do powiedzenia. Niewiara to odwracanie się na pięcie, to zatykanie uszu, zamykanie serca przed Jezusem, Synem Maryi, Synem Cieśli, Bratem moim i twoim, Bogiem.
Marta więc rzekła do Jezusa: Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Jezus oświadczył jej: Ja jestem Zmartwychwstaniem i Życiem. Kto wierzy we Mnie, nawet jeśliby umarł, będzie żył. (J 11,21.25)
W Czarodzicielstwie Terry’ego Pratchett’a znajduje się dialog między jednym z bohaterów, a Śmiercią: – A czym byliby ludzie bez miłości? – GINĄCYM GATUNKIEM, odparła Śmierć... Dzisiejsza Ewangelia zdecydowanie ukazuje nam moc Bożej miłości do człowieka, która jest większa niż rzecz ostateczna. św. Jan opisując rozmowę Jezusa z Martą, używa mocnego czasownika na określenie śmierci ἀποθνῄσκω, którego źródłosłowem jest θνῄσκω, sugeruje pewnego rodzaju nieodwołalność, i nota bene, ostateczność związaną ze śmiercią. Pan Jezus, objawia nam się jako Ten, który przynosi niezmącony pokój. Ważniejsze staje się skupienie na Zbawicielu, niż na trudnościach i jakimkolwiek złu. Chrystusowa miłość pozwala nam wierzyć, że może nie będziemy jednak ginącym gatunkiem.
Przy okazji tej przypowieści pojawia się pewne nieporozumienie. Zwykle większość zapytana, kim jest poszukiwacz pereł, odpowiada, że to człowiek poszukujący Królestwa. I dalej, że człowiek ma sprzedać wszystko, co posiada i zdobyć Królestwo – perłę. Trochę to przypomina czytanie zadanego tekstu przez dzieci w szkole bez większego zrozumienia, albo powtórkę angielskiego Adama Miauczyńskiego z Sylwusiem z “Dnia świra”.
Jakie zaskoczenie maluje się na twarzy, kiedy ktoś usłyszy, że jest perłą, a Bóg jest tym, który poszukuje pereł. On poświęca wszystko, co ma, żeby tylko zdobyć Ciebie.
Rzeczownik ten występuje w Nowym Testamencie 6 razy i za każdym razem łączy się ze słowem “wiek”. Etymologia podpowiada, że wszystkie nurty życia, historie ludzkie, sens wydarzeń, przeznaczenie rzeczy, osiągnie razem swój kres, swój cel, spełnienie.
Można też przyjąć spojrzenie osobiste na wszystko, co stanowi moje życie, powołanie, działanie itd. i zadać sobie pytanie: Czy to wszystko zmierza razem do spełnienia, do Jedynego Celu? Czy nie mam w sobie “roztrojenia” wywołanego rozdwojeniem wewnętrznych dążeń, tzn. “sam już nie wiem, czego chcę”?
Niech Duch Święty, Ogień Miłosierdzia, spali wszystkie plewy bezowocne.
Sam termin znany jest nam z geometrii. Jest ona m.in. wykresem funkcji kwadratowej. Lecz tu chodzi o gramatykę Królestwa Bożego. Słowa Jezusa wznoszą serce słuchacza ku Niebu. Ziarno z ziemi kiełkuje i rośnie w górę. Tak jak parabola, która początkowo jest łagodnie zakrzywiona, a po przekroczeniu punktu (1,1) nagle wystrzela w górę.
Przy-powieść to opowieść, przy której niech pozostanie moja uwaga, skupienie, czujność, myśli i serce nakarmione Słowem, skryte w cieniu Jego skrzydeł.
Oto wam daję wszelką roślinę przynoszącą ziarno po całej ziemi i wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie: dla was będą one pokarmem. (Rdz 1,29)
W języku hebrajskim słowo to znaczy jeść, spożywać, pochłaniać, pożerać, konsumować, na różnych poziomach egzystencji, ale może znaczyć także żywić i karmić, zawsze w zależności od kontekstu w jakim się znajduje.
W 2 Krl 4,42-44 tłumaczone jest ono przez LXX na greckie słowo ἐσθίω, które występuje również w dzisiejszej Ewangelii (J 6,5): Jezus zadaje Filipowi pytanie: gdzie kupimy chleba, żeby oni się najedli? i w opisie rozmnożenia chleba słowo to jest kluczowym.
Wspólnym mianownikiem dwóch opisanych wydarzeń w dzisiejszej liturgii, w 2 Krl 4,42-44 i J 6,1-15 jest fakt, że zarówno prorok Elizeusz, jak i Pan Jezus, każą nakarmić ludzi, których jest o wiele więcej, aniżeli zasób chleba, jaki posiadają.
Rdzeń tego słowa pojawia się w formie rzeczownikowej אָכְלָה – (´oklâ) pokarm, już na pierwszej stronie Biblii, w pierwszym opisie stworzenia świata, który jest hymnem na cześć Boga Stwórcy: Oto wam daję wszelką roślinę przynoszącą ziarno po całej ziemi i wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie: dla was będą one pokarmem (Rdz 1,29). Warto zauważyć, że w starożytnej literaturze mezopotamskiej to człowiek musiał pracować, aby dostarczyć pożywienie bóstwom poprzez składane im ofiary. W Biblii zaś nie, a nawet zupełnie odwrotnie, to Bóg daje człowiekowi pokarm. Ten biblijny obraz Stwórcy, jest nie tylko polemiką autora biblijnego z wierzeniami babilońskimi, ale także wyznaniem jego wiary w Boga dającego człowiekowi życiodajny pokarm.
* W zagonie zboża nie raz widzimy wybijającą się roślinę, która do złudzenia przypomina owies, a nim nie jest. Jest to zwykły chwast o nazwie “owies głuchy”. Jako gatunek rodzimy występuje w Eurazji i północnej Afryce. Ponadto szeroko rozprzestrzeniony jako gatunek zawleczony w regionach o klimacie umiarkowanym. W Polsce spotykany głównie na południu, gdzie jest pospolitym chwastem w uprawach. Łodyga dorasta nawet do 150 cm wysokości. Prezentuje się okazale. Kwiatostan to wiecha z licznymi gałązkami, które w okresie późniejszym zwisają. Kłoski dorastają do 18–22 mm długości. Owies głuchy jest blisko spokrewniony z owsem zwyczajnym. Jego ziarno jest puste, ale potrafi się rozmnażać. Dopiero po wymłóceniu, na wialni, strumień wiatru oddziela od dobrego ziarna te puste i umieszcza je razem z plewami. To taka agro-morfologiczna egzegeza absolwenta Technikum Mechanizacji Rolnictwa w Sejnach. Zatroszczmy się o ciężar gatunkowy własnych uczynków, aby nas wiatr nie uniósł do spalarni śmieci.
W etymologii słowo nawiązuje do idei przebywania lub robienia czegoś razem. Jest więc w Krzewie zaczątek więzi. Jedność w wielości. Dlatego dwukrotnie Pan Jezus mówi o sobie jako Krzewie w połączeniu najpierw z Ojcem, potem z nami. Każdy, kto trwa w Nim jest też połączony przez Niego z Ojcem i braćmi i siostrami. Te same soki płyną we wszystkich pędach Krzewu. Ten sam Duch jednoczy nas w Miłości, która ożywia i podtrzymuje, oczyszcza i pozwala owocować.
Popatrzmy dziś na naszych braci i siostry aby odkryć nowe pokrewieństwo. Już nie soki ale przeczysta Krew Baranka sprawia, że jesteśmy spo-krew-nieni.
Rzekł jej Jezus: Nie dotykaj Mnie, bo jeszcze nie wstąpiłem do Ojca; ale idź do braci Moich i powiedz im: Wstępuję do Ojca Mego i Ojca waszego, do Boga Mego i Boga waszego. (J 20,17)
Pośród wszystkich ważnych gestów i słów Pana Jezusa, to jedno może nam umknąć. Chrystus nie mówi rzeczy, które nie są istotne, a dziś mówi do nas ἀδελφούς μου (braciom moim). Może wydaje się nam to już zbyt oczywiste i dość oklepane stwierdzenie, ale warto zwrócić uwagę na źródłosłów, który jest w słowie δελφύς, czyli łono. Jeśli sam Pan nazywa nas braćmi, to dobrze nam szukać wspólnych z Nim korzeni. W końcu wszyscy jesteśmy jakoś boscy. Każda myśl, która upatruje twoje pochodzenie jako przypadek, bądź efekt zła, jest ewidentnie pokusą. Dla Jezusa nie jesteś niewolnikiem, nie jesteś tylko przyjacielem… jesteś bratem… tej samej Krwi.