A Herod mówił: Jana kazałem ściąć. Któż więc jest ten, o którym takie rzeczy słyszę? I starał się Go zobaczyć. (Łk 9,9)
εἶπεν δὲ ὁ Ἡρῴδης· Ἰωάννην ἐγὼ ἀπεκεφάλισα· τίς δέ ἐστιν οὗτος περὶ οὗ ἀκούω τοιαῦτα; καὶ ἐζήτει ἰδεῖν αὐτόν.
et ait Herodes Iohannem ego decollavi quis autem est iste de quo audio ego talia et quaerebat videre eum.
Józef Maria Bocheński w swoich Stu zabobonach pisze o dwóch rodzajach autorytetu: jeden znawcy i specjalisty danej dziedziny – epistemiczny, oraz deontyczny, który wynika z przełożeństwa i szefostwa. Problematyczne, i znów nie takie rzadkie, jest to, kiedy nie występują razem u jednej osoby. Można wówczas wypowiadać się na dany temat z pozycji omnibusa i zbierać tylko spojrzenia pełne politowania od fachowców tematu. Można też szukać (ζητέω) Jezusa tak, żeby Go nie znaleźć. I w jednym, i w drugim, przypadku przecież nikt nic nie powie, bo mamy deontyczną rację. Nawet jeśli to greckie słowo sugeruje uporczywe dociekanie, wręcz do sedna sprawy.
