Na jej widok Pan zlitował się nad nią i rzekł do niej: Nie płacz. (Łk 7,13)
καὶ ἰδὼν αὐτὴν ὁ κύριος ἐσπλαγχνίσθη ἐπ᾽ αὐτῇ καὶ εἶπεν αὐτῇ μὴ κλαῖε.
Było coś w tej matce, w jej cierpieniu, co wzruszyło serce Jezusa, co sprawiło, że zlitował się nad nią. Ona nie prosiła o pomoc. To była inicjatywa Jezusa. To On ją zobaczył. To On podszedł. To On dotknął mar i oddał matce syna.
Nie płacz… Te słowa Jezusa mogą budzić bunt. Jak nie płakać nad śmiercią? Przecież Jezus sam płakał przy grobie Łazarza. Słowa Jezusa nie są zakazem. Są nadzieją. Już za chwilę nie będzie powodu do płaczu. Będzie powód do radości.
Bóg wchodzi w życie człowieka z własną inicjatywą. Przynosi własne rozwiązanie. Rozwiązanie, którego człowiek sam nie jest w stanie przewidzieć. Bóg ma plan.
Czy pozwolę Mu wejść w moje życie? Czy otworzę moje serce na Jego działanie? A może tak bardzo skupię się na płakaniu nad swoim losem, że rozminę się z Nim i Jego łaską?
