Gdy raz modlił się na osobności, a byli z Nim uczniowie, zwrócił się do nich z zapytaniem: Za kogo uważają Mnie tłumy? (Łk 9,18)
καὶ ἐγένετο ἐν τῷ εἶναι αὐτὸν προσευχόμενον κατὰ μόνας συνῆσαν αὐτῷ οἱ μαθηταί καὶ ἐπηρώτησεν αὐτοὺς λέγων τίνα με λέγουσιν οἱ ὄχλοι εἶναι;
Całe życie można iść za czyimiś opiniami. Czyjeś zdanie, racja, pogląd, długo mogą “udawać” mój własny, bo własne zdanie kosztuje, a konfrontacja z poglądami innych, jak i swoimi własnymi, jest niezmiernie wymagająca…
Dziś Jezus pyta uczniów, za kogo uważają Go inni, by w konsekwencji zapytać, za kogo uważają Go sami uczniowie.
To pytanie skierowane jest i do mnie….
Za kogo uważam Jezusa?
Sama odpowiedź jest szalenie ważna, ale to jeszcze mało.
Warto dziś zapytać się, czy odpowiedź ta jest odpowiedzią płynącą z mojego osobistego doświadczenia relacji i więzi z Jezusem? A może jest opinią, czyimś zasłyszanym zdaniem, wyuczonym, podanym mi na tacy stwierdzeniem…?
Jakiej odpowiedzi oczekuje dziś Jezus? Jakiej odpowiedzi oczekuję ja sam…

Kim jest Jezus dla mnie dzisiaj?
Bogiem, „Który jest, Który był i który PRZYCHODZI”.
Przychodzi w Słowie o poranku dnia, przychodzi w Chlebie, uprzedza mnie w drodze na którą posyła, jest obecny w łagodności i mądrości towarzyszy drogi, spogląda w życzliwym uśmiechu bliskich, woła do mnie z wnętrza ludzkiego cierpienia, nie cofa swej miłości, nawet jeśli się mną pokaleczy.
Ma tak wiele sposobów przychodzenia …
Bardzo często, zbyt często, spostrzegam Go dopiero wtedy, gdy znika już za horyzontem.
To jest mój Jezus. Wciąż Nowy, wciąż Obecny, Bliski, Nieopisany.
Maryjo, Oblubienico Ducha Świętego, Matko Jezusa, ucz mnie codziennej uważności na Tego, Który przychodzi.