Wiara i religia, ogień (πίστις καὶ θρησκεία, πῦρ pistis kai thrēskeia, pyr)

Ogień przyszedłem rzucić na ziemię i chcę by już zapłonął. (Łk 12,49)

Πῦρ ἦλθον βαλεῖν ⸀ἐπὶ τὴν γῆν, καὶ τί θέλω εἰ ἤδη ἀνήφθη.

W dzisiejszej Ewangelii, Pan Jezus stawia nam przed oczami kwestię radykalnego wyboru. Od wielu lat ta perykopa kojarzy mi się z pewnym dialogiem z Carpe jugulum Terry’ego Pratchett’a. Jest to rozmowa między dwójką bohaterów: Babcią Weatherwax, a kapłanem Oma, Oats’em. I tenże dialog tu zostawię: Ale gdybym to ja go zobaczyła, naprawdę istniejącego, naprawdę żywego, trawiłoby mnie to jak gorączka. Gdybym uwierzyła, że jest jakiś bóg, któremu rzeczywiście zależy na ludziach, który strzeże ich jak ojciec i dba o nich jak matka.. Wtedy nie usłyszałbyś ode mnie żadnego «Każdy problem ma dwie strony» albo «Musimy szanować wierzenia innych». Nie byłabym wtedy ogólnie miła w nadziei, że wszystko dobrze się skończy. Nie wtedy, gdyby ten płomień płonął we mnie niczym miecz pomsty. Powiedziałam «płonął», panie Oats, bo tak właśnie by było. Mówisz, że wasi wyznawcy nie palą już innych, nie składają ludzi w ofierze, ale prawdziwa wiara to właśnie oznacza, rozumiesz? Poświęcać własne życie, dzień po dniu, w płomieniach, poświadczając jej prawdziwość, działając dla niej, oddychając jej istotą. To właśnie religia. Cokolwiek innego to.. to tylko bycie miłym. I sposób na utrzymywanie kontaktów z sąsiadami.

Jedna uwaga do wpisu “Wiara i religia, ogień (πίστις καὶ θρησκεία, πῦρ pistis kai thrēskeia, pyr)

  1. !!! Tak krzyczał wczoraj mój smutek i wątpliwości miały swoje pięć minut. Na szczęście po ich rozwianiu, ów smutek dobie poszedł 🙂

Komentarz