Jak wam się zdaje? Jeśli ktoś posiada sto owiec i zabłąka się jedna z nich, to czy nie zostawi dziewięćdziesięciu dziewięciu na górach i nie pójdzie szukać tej, która się błąka? (Mt 18,12)
τί ὑμῖν δοκεῖ ἐὰν γένηταί τινι ἀνθρώπῳ ἑκατὸν πρόβατα καὶ πλανηθῇ ἓν ἐξ αὐτῶν οὐχὶ ἀφήσει τὰ ἐνενήκοντα ἐννέα ἐπὶ τὰ ὄρη καὶ πορευθεὶς ζητεῖ τὸ πλανώμενον;
quid vobis videtur si fuerint alicui centum oves et erraverit una ex eis nonne relinquet nonaginta novem in montibus et vadit quaerere eam quae erravit.
πλανηθη planēthē – zostałaby zwiedziona, zostałaby wprowadzona w błąd.
Ciekawe jest, że ta owca jeszcze nie zginęła. Ona została wprowadzona w błąd, pogubiła się. Nie wie, w którą stronę iść. Nie wie, jaką wybrać drogę. Błąka się, od jednej kępy trawy, do drugiej. Od jednego pastwiska, do drugiego. Nie rozpoznaje stada. Nie rozpoznaje głosu Pasterza. Zwiedziona poszła gdzieś, gdzie teraz nie może znaleźć swojego miejsca. Na szczęście Pasterz nie zostawia jej w takiej sytuacji samej. Szuka i łagodnie prowadzi do domu. Nie karci, lecz cieszy się, że ją odzyskał.
Łatwo jest dać się zwieść. Łatwo jest pójść za niewłaściwym głosem. Łatwo jest pomylić głos Pasterza z głosem zwodziciela. Wystarczy słuchać mniej uważnie. Wystarczy słuchać pośpiesznie…
Trudniej jest pozwolić się odnaleźć. A jeszcze trudniej zgodzić się na to, aby to Pasterz mnie przeprowadził, bo przecież sama znalazłabym drogę… sama potrafiłabym wrócić… sama…
Dziękuję Ci, Boże, że pomimo mojego “ja sama” wciąż mnie odnajdujesz i przyprowadzasz…
