Lecz Jezus, słysząc, co mówiono, rzekł do przełożonego synagogi: Nie bój się, wierz tylko! (Mk 5,36)
ὁ δὲ Ἰησοῦς παρακούσας τὸν λόγον λαλούμενον λέγει τῷ ἀρχισυναγώγῳ μὴ φοβοῦ μόνον πίστευε.
To słowa, które usłyszał Jair od Jezusa, gdy dowiedział się, że jego córka umarła.
Jair… “przyjdź i połóż na nią ręce”. On miał dla Jezusa gotowy scenariusz działania. On wiedział, czego oczekuje. On miał pomysł na to uzdrowienie.
A Jezus? Dlaczego się ociągał? Dlaczego zwlekał? Dlaczego dopuścił do tego, aby dziewczynka umarła?
Bo wiedział, że jej ojciec bardziej od niej potrzebuje uzdrowienia. Bo wiedział, że wiara Jaira potrzebuje uzdrowienia.
A ja? Podchodzę do Jezusa z gotowymi pomysłami, rozwiązaniami. Przecież wiem, co jest dla mnie najlepsze. Przecież znam siebie i swoje potrzeby, oczekiwania. Dlaczego więc tak rzadko wszystko idzie po mojej myśli?
Bo Jezus mnie zna. Zna moje lęki, moje braki w wierze. On wie, czego mi potrzeba i dziś mówi do mnie: “nie bój się, wierz tylko”.

Tu też czekał, aż dziewczynka umarła. Tak jak czekał, aż umarł Łazarz w J 11. Wspólnym mianownikiem jest (między innymi) ” A miłował Jezus Martę, jej siostrę i Łazarza.” Idzie wskrzesić miłując i wzbudzając tą miłością żywą
wiarę. Chrystusowe Serce dobroci i miłości pełne… uzdrawiające i wskrzeszające miłością nasze biedne, obumarłe serca.